wtorek, 23 listopada 2010 00:00 / Wpisany przez GT |
Strona 2 z 2
GT: Czy noszenie munduru i występowanie w reprezentacji WP, to jest także poczucie bycia żołnierzem?
GT: Ale kobiety w wojsku… SG: Żadne ale. Kobiety w wojsku są wszędzie, w niektórych krajach nawet w bardzo dużym procencie. GT: Bez przesady, mężczyzn w wojsku jest bez porównania więcej… SG: Bo przecież wojsko, to głównie i przede wszystkim obowiązek mężczyzn, a związana z żołnierką dzielność, odwaga, zdolność do walki, to przecież powiedziałabym nawet, że to jeszcze bardziej pierwszorzędne cechy płciowe, tak przecież definiujemy cechy mężczyzny. No, może nie każdego… GT: Teraz mężczyźni toczą walki w Internecie… SG: Bez komentarzy GT: Kobiety w wojsku, mężczyźni w wojsku, taki wojskowy unisex… SG: Ależ żaden unisex, zarówno kobiety i mężczyźni znajdują tu swoje miejsce, z cała odrębnością wynikającą ze swojej płci, przecież w sporcie też tak jest i nikt nie robi z tego problemu, że w tej samej dyscyplinie startują zarówno kobiety jak i mężczyźni. I to nie przeszkadza zachować różnicy płci. GT: Ponoć różnica płci w sporcie wyraża się też poglądem, że seks przed zawodami mężczyznom raczej szkodzi, a kobietom raczej pomaga… SG: To jakiś seksizm… GT: Ależ nie, to problem trenerski, przecież każdy poszukuje form legalnego dopingu.. SG: Jeśli potraktować temat poważnie, to rzeczywiście, taki pogląd krąży, inna sprawa, to na ile jest on słuszny GT: Jednak mistrzowie ringu wstrzymują się od aktywności seksualnej nawet na kilka tygodni przed ważną walką, w innych dyscyplinach przed istotnymi zawodami mężczyźni także zachowują się wstrzemięźliwie, a kobiety… SG: Czy to kobieta czy mężczyzna nie wyobrażam sobie, aby start w zawodach poprzedzała orgia seksualna GT: Może nie orgia, mowa o aktywności seksualnej.. SG: Hmm… w pewnym sensie kobieta, to sex, ale to sex szeroko pojęty, to nie tylko sam stosunek seksualny, to także układanie fryzury, kąpiel, makijaż, gotowanie obiadu, czytanie wierszy i mnóstwo innych rzeczy. Ponoć nawet praca serca u kobiet jest uzależniona od seksu. Więc seks kobiecie pomaga, bo to jej świat. Ale to nie oznacza tylko samego, fizycznego stosunku. To może być cokolwiek, co pozytywnie buduje… świat kobiety. To dopinguje kobietę nie tylko do sportu, ale w ogóle do życia. W tym sensie sex jest dopingiem dla kobiet. Ale jeżeli jakaś zawodniczka przed wyjściem na planszę miałaby pobiec na zaplecze, aby się… zdopingować, powiedziałabym, że to idiotka. GT: Z mężczyznami też sprawa nie jest prosta… niektórzy znawcy problemu uważają, że akt seksualny kosztuje mężczyznę jedynie 50 kcal i to nie ma znaczenia dla wyniku zawodów. SG: 50 kcal, czyli tyle ile organizm zużywa podczas półgodzinnego leżenia i czytania raczej nudnej książki? Kto tak mówi? GT: Kilka osób podających się z znawców problemu, utytułowani naukowcy. SG: To ci panowie nie napracowali się za bardzo… nie wiem, czy to można nazwać aktem seksualnym. Na wszelki wypadek, proszę mnie tym znawcom problemu nie przedstawiać…
GT: A wracając do mężczyzn.. SG: Niech oni się tu wypowiadają. Jeśli chodzi o mężczyzn w wojsku, o tradycje wojowników, to chyba tak zawsze bywało, to chyba jest charakterystyczne, że przed samą bitwą skupiali się na przygotowywaniu siebie do walki, także psychicznie, bo gotowali się na ewentualność śmierci, rozmyślali, modlili się, pisali ostatni list… teraz, o ile wiem, jest podobnie. Przed bitwą żołnierze przede wszystkim przygotowują się do bitwy: powstrzymują się od jedzenia, opróżniają pęcherze, aby potem lekarz mógł mieć łatwiejsze zadanie… Sprawdzają broń, sprzęt, zadania… Zabawianie się z kobietami w tej sytuacji raczej nie pomaga. Co innego po walce… A sport jest między innymi przygotowywaniem do walki, kształtuje podobne cechy i zachowania. GT: Te cechy, to jakie one właściwie są? SG: Ogólnie mówiąc, takie, które pozwalają wygrywać i nie załamywać się po przegranej GT: A jak w tej ocenie wypada bieżący rok: wygrana, przegrana? SG: Wojskowe Mistrzostwa Świata 2010 Wenezuela to oczywiste zwycięstwo, natomiast Paryż, mimo drużynowego srebra oceniam jako przegraną, bo liczyłam na medal indywidualny. Jednakże moje przygotowanie było bardzo dobre, osiągnęłam poziom, gdy moje ciało jest mi posłuszne, współdziała z moją myślą. Wiem, że znajduję się na poziomie medalowym, jeśli tak można powiedzieć. I że to wypracowałam i to mój sukces, moja tegoroczna wygrana. GT: Bieżący rok mija, i co dalej, w dwóch słowach? SG: W dwóch słowach: to samo. To znaczy dalej praca. Bo w roku 2011 jest olimpiada wojskowa a w 2012 igrzyska olimpijskie w Londynie. A to oznacza mnóstwo pracy, intensywne przygotowania. GT: Czy z nadzieją na zwycięstwo ? SG: A jakżeby inaczej, oczywiście, że tak. Ale sport to nie kontrakt handlowy na zwycięstwo, chociaż niektórzy i takie podejście reprezentują. Jednak niezależnie od tego co się dzieje w otoczeniu, na zewnątrz, na długą metę liczy się chyba najbardziej zwyciężanie siebie. Teraz to wiem na pewno. GT: To chyba właśnie chciał wyrazić marszałek Piłsudzki mówiąc, że „zwyciężyć i spocząć na laurach, to klęska” zaś „być zwyciężonym i nie ulec, to zwycięstwo”. A my… trzymamy kciuki. |
Konsultanci
prof. nadzw. dr hab. krajowy konsultant w dziedzinie psychologii klinicznej, profesor UKSW w Warszawie, członek Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Behawioralnej
dr nauk medycznych, prezes Polskiej Fundacji Kościuszkowskiej i Towarzystwa Miłośników Maciejowic, autor tysiąca audycji radiowych i telewizyjnych promujących zdrowy tryb życia i ziołolecznictwo
bokser, wielokrotny mistrz Polski, medalista olimpijski i Mistrzostw Europy, trener boksu, komentator walk bokserskich
lekarz ortopedii i traumatologii (doświadczenie w zakresie ran postrzałowych –szpital polowy Karbala, zespół ewakuacji medycznej Camp Babilon)) instruktor nurkowania, lekarz nurkowy KDP-CMAS
dr nauk medycznych, specjalista ortopedii i traumatologii, instruktor narciarstwa